Mój najgorszy koszmar? Cały poprzedni wieczór i cały poranek, od bladego świtu – dekorowanie sali weselnej. Wchodzę później na ostatnią kontrolę i… na każdym nakryciu stoi talerz z makaronem. To się wydarzyło naprawdę. Ba! To się wydarza naprawdę. Może nie notorycznie, ale regularnie. Mimo wielokrotnych próśb, mimo wcześniejszych ustaleń – kelnerki ten makaron rozkładają, bo „robią tak zawsze” i dotąd „nikt nie miał takich fanaberii więc się nie spodziewają”. Podczas obiadu oczywiście wjeżdża jedzenie na półmiskach. Nigdy inaczej w takich miejscach.
Takich miejsc jest niestety wciąż sporo.
Często nawet same Pary Młode, wzdychają do pięknych dekoracji a później kwitują to krótkim stwierdzeniem: przecież i tak jedzenie zepsuje efekt, po co więc tyle uwagi zwróconej na te detale? No właśnie. Problem tkwi przede wszystkim w sposobie myślenia. Podobne do przytoczonego, podejście – nie wróży nam sukcesu. Pamiętam do dziś moment, w którym jednej mojej Parze, powiedziałam po prostu: makaron nie może powitać gości przy stołach. Byli zdziwieni, nerwowo się roześmiali i stwierdzili, że sala się na to nie zgodzi. W tym wypadku zajmowałam się jedynie końcówką organizacji oraz koordynacją – w przygotowania „weszłam” więc w ostatnich tygodniach przed ślubem. Nie przeszkodziło to jednak w osiągnięciu celu. Na stole makaronu nie było, surówek też nie. Gdy goście pojawili się przy stołach – mogli nacieszyć oko piękną dekoracją.
Dlaczego jedzenie na półmiskach podczas wesela – to ta gorsza opcja?
Nie do końca przekonuje mnie argument: bo ciocie i babcie mają bliżej do korzystania. Albo jeszcze tego typu: bo tak się zawsze robiło, w rodzinie wszędzie tak było i odmienność się gościom nie spodoba. Musimy nauczyć się tłumaczyć naszym klientom, czyli właśnie Parom Młodym: to ich dzień, to ich decyzje. Jeśli cała koncepcja dekoracji ma upaść z powodu półmisków ze schabowymi – naprawdę przykro.
Dlaczego jeszcze jedzenie na półmiskach jest kiepskim pomysłem?
- Zdecydowanie więcej marnuje się jedzenia, gdy zostaje podane w ten sposób. Szacuje się, że najmniejszy poziom nadwyżek, które się marnują – mamy w przypadku serwowania porcji dla każdego gościa, zaraz później mamy tzw. bufet, gdy wszystko zgromadzone jest w jednym miejscu, każdy widzi co jest do wyboru i w ten sposób decyduje o tym, co zje.
- Więcej czasu i pracy zajmuje serwowanie. Łatwiej obsługuje się chociażby bufet. Łatwiej wówczas też kontrolować dostępne ilości jedzenia i reagować na ewentualne braki. I jeszcze jedno: estetyka. Bufet można zaaranżować w przepiękny, korespondujący z resztą przyjęcia, sposób.
- Jedzenie porozstawiane na stole – zaburza estetykę dekoracji. Koncepcja dekoracji ślubnych to często efekt pracy kilku osób, niejednokrotnie wielu godzin przygotowań przed uroczystością. Wyobraź sobie tylko: stoły perfekcyjnie nakryte, dekoracje korespondujące ze sobą w najmniejszych nawet detalach a pomiędzy nimi… one. Buraczki w miseczce, mięsa na talerzach, wielobarwne kartony (!) soków i podobne im, elementy.
Jak możemy rozwiązać kwestię jedzenia na przyjęciu?
- Po pierwsze: wstępny research. Typując miejsca na uroczystość weselną dla Pary Młodej i wiedząc, że zależy im by tego jedzenia na stołach nie było – warto dopytywać o te kwestie już na start. Dzięki temu można z góry zdyskwalifikować te adresy, pod którymi nie osiągniemy porozumienia w temacie półmisków.
- Po drugie: rozmawiajmy. Często jest tak, że obiekt weselny ma swoje przyzwyczajenia, nie mając jednak nic przeciwko nowym praktykom. Nie dowiemy się o ich zdaniu, dopóki… nie zapytamy. Jeśli pojawią się problemy i druga strona upierać się będzie przy swoim (chociażby przy tym makaronie) – wykorzystujmy rzeczowe argumenty, które trafiają do każdego: pierwsze wrażenie gości, estetyka dekoracji (a co za tym idzie całej sali), zadowolenie Pary Młodej.
- Po trzecie: proponujmy własne rozwiązania. Może się okazać, że wystarczy wysunąć odpowiednie pomysły, które spotkają się z aprobatą obiektu. Może postawić bufet w miejscu, w którym zazwyczaj nie stoi? A może (skoro sala ma kiepskie) klienci dostarczą swoje piękne naczynia do wyeksponowania potraw?
- Po czwarte: kompromisy. To jeden z tych elementów, bez których ciężko o jakąkolwiek organizację. Może się zdarzyć tak, że Para Młoda ma swoją wizję, obiekt ma swoją wizję a najbardziej pożądany w tym momencie, jest dobry kompromis. Warto go szukać za wszelką cenę, dla spokoju i satysfakcji przede wszystkim naszych klientów. Przykład? Możemy wynegocjować, że jedzenie będzie na półmiskach ale będzie serwowane dopiero w momencie, gdy goście już usiądą.
Naprawdę szkoda jest ogromu pracy, który wkłada cały sztab ludzi w dekoracje weselne. Cały efekt zostaje zaburzony przypadkowymi elementami w zupełnie odmiennej estetyce. Naturalne, że może nam to przeszkadzać. I tutaj powinnam poruszyć znów temat, który w procesie organizacji takiej uroczystości jak ślub – jest bardzo ważny i trudny zarazem. Każdy w inny sposób postrzega różne kwestie, każdy ma zupełnie inne zdanie o sprawach nawet błahych. Każdy wywodzi się z zupełnie różnych tradycji. Każdy ma inne wartości. Każdy ma prawo do własnego zdania i własnych decyzji.
Dla kogoś jedzenie na stole – to zupełnie normalna rzecz, obowiązkowa wręcz.
Dla kogoś innego jedzenie na stole – jest nie do przyjęcia, priorytetem jest estetyka dekoracji.
Dla kogoś jeszcze innego jedzenie na stole – to kwestia na tyle neutralna, że jest w stanie przystać na niemal każdy kompromis, który pogodzi wszystkie istotne kwestie.
Dlatego też – niezależnie od pełnionej przez nas roli – nie mamy prawa nikogo oceniać. Ani goście, ani usługodawcy, ani nikt inny z otoczenia Pary Młodej – nie są osobami odpowiednimi do wydawania jakichkolwiek osądów i wymuszania zmiany zdania. Presja otoczenia jest możliwie najgorszą reakcją na wizje Pary Młodej. Każdy ma możliwość zorganizować swoją uroczystość… po swojemu. Jeśli mamy jakiś pomysł, czegoś chcemy – nic ni stoi na przeszkodzie by zrobić tak dla siebie, nie narzucajmy jednak własnych pomysłów i przekonań, komukolwiek. To nie fair.